Hejź. Co tu dużo pisać.. zapraszam do czytania i komentowania. :)
"Piekło jest puste.
Wszystkie diabły są tu. "
Stoi w koncie mojego pokoju. Patrzy na mnie nie spuszczając ze mnie wzroku, dostrzega każdy, nawet najmniejszy, mój ruch. Jak zjawa podchodzi do mnie i w mgnieniu oka mocno ściska moją dłoń. Po chwili to już boli, a po minucie jest to już nie do zniesienia. Po paru sekundach leżę na podłodze i wiję się z bólu. On nie chce puścić, krzyczę, wyję. Nie puszcza. Śmieje się głośno i wyzywa mnie od szmat. Pomyśleć, że kiedyś tak bardzo mnie kochał. Przyklęka przy mnie i całuje mocno w usta. Uśmiecham się w duchu, i myślę że już się skończyło. Odrywa swoje usta od moich i śmieje się. Szydzi ze mnie i mówi jaka jestem naiwna. Potem siedzi już pod ścianą i płacze. Krzyczy: "umieram"
Budzę się przerażona. Wyskakuję z łóżka, budząc Maję i wybiegam na balkon. Otwierając drzwi potykam się i upadam na twardą posadzkę. Nie mogąc złapać tchu, próbuję wstać. Maja wbiega do mnie i kładzie dłonie na moich placach, pomagając wstać. Przyciąga mnie do siebie i uspokaja jak niemowlaka.
- już dobrze. - szepce - co się stało ?
Milczę i się uspokajam.
"To tylko sen, nic więcej", mówię sobie w duchu.
Oddycham szybko i głęboko. Dławię się łzami i kaszlę. Maja nadal mnie nie puszcza i sama zaczyna płakać.
- Lili, co się dzieje ? - pyta.
Nadal nic nie mówię. Odwracam głowę i widzę pływających już w morzu ludzi. Wszyscy są tacy spokojni, rozbawieni, szczęśliwi. Mały chłopczyk buduje piasek, a jakaś dziewczyna w moim wieku opala się słuchając muzyki. Trzej chłopacy zatrzymują się przy niej i siadają obok. Dziewczyna zdejmuje słuchawki, krzyczy coś i przytula każdego z osobna. Potem wszyscy biegną do wody, rozwalając chłopczykowi zamek. Dziewczyna zauważa to i pociesza chłopczyka, następnie woła chłopaków i budują zamek wszyscy razem. Chłopczyk cieszy się i pomaga młodzieży.
- Lilka, co ci się śniło ?! - krzyczy już zdesperowana.
- nic. - odpowiadam, przepełniona spokojem.
Maja puszcza mnie i przygląda się mojej twarzy.
- Boże, jaka ty blada. Kotek, wyglądasz jak trup. - martwi się.
"Bo tak się czuję", mówię w myślach.
- co ci się śniło ? - pyta znowu.
Nadal milczę. Wstaję i wychodzę z balkony zamykając za sobą drzwi. Maja uderza w nie pięścią, lecz nie słyszę. Zbiegam na dół i wychodzę do ogrodu. Ona widzi mnie i krzyczy do mnie. Nie słucham jej. Zdejmuję koszulkę i ciskam na ziemię. Wbiegam do wody. Jest zimna. Czuję jakby miliony szpileczek wbijały mi się w ciało. Drętwieję, lecz wypływam na powierzchnię. Obieram oczy, wychodząc na piasek. Siadam na plaży i patrzę się w dal. W okół mnie jest tak dziwnie pusto. Nie ma nikogo, choć są wszyscy. Samotność. Dla ciebie znaczy to wiele, dla mnie nic. Godziny przesiedziane z Mają. Godziny przesiedziane z Kacprem. Miliony godzin spędzonych z moimi przyjaciółmi. To wszystko, tak dużo, lecz dla mnie tak mało. Dzień w dzień co raz więcej zarzutów. Dzień w dzień to samo obwinianie siebie. Co dnia popadanie w ciągle większą monotonię. Ktoś chce mi pomóc. Nie chcę. Uciekam. Zamykam się. Umieram.
Wstaję szybko i biegnę do domku. Otwieram Mai drzwi. Ona siedzi z twarzą schowaną w nogach. Zostawiam otwarte drzwi i kładę się na łóżku. Zasypiam.
Budzi mnie krzyk Mai. Biegnę w dół. Oparzyła się. Chwytam jej dłoń i puszczam strumieniem lodowatą wodę.
- lepiej ? - pytam patrząc jej prosto w oczy.
- lepiej. Dziękuję. - mówi, również patrząc. Jest wyższa ode mnie o całe dziesięć centymetrów.
Patrzyłam się na nią przez dłuższą chwilę, po czym odwróciłam wzrok. Wyglądała na zakłopotaną, ja natomiast czułam się rozluźniona. Patrząc na kogoś kto czuje ból, choć tylko fizyczny, czułam się lepiej. Nie czułam żadnej odrazy do siebie za to, że czuję się lepiej patrząc jak moja przyjaciółka cierpi.
Kazałam trzymać jej rękę w wodzie, a ja sięgnęłam na półkę z lekami. Wyjęłam tubkę maści na oparzenia. Maja wytarła dłoń z wody krzywiąc się. Wycisnęłam trochę kremu i posmarowałam delikatnie dłoń Mai.
Wyszyłyśmy na taras. Usiadłam na fotelu bujanym, a Maja położyła się na hamaku.
- przyjaźnimy się już rok.. - zaczęła niepewnie patrząc w bezchmurne niebo.
- mhm. - kiwnęłam głową. Zobaczyłam jak dwójka chłopców, tych samych co wcześniej, goni tą samą dziewczynę po plaży śmiejąc się. W końcu łapią ją za nogi i ręce, i niosą do wody. Wypływają z nią trochę dalej, po czym dziewczyna siada jednemu z nich na ramionach, a on skacze. Po trzech skokach zrzuca dziewczynę to wody. Ta śmieje się głośno i wpada do wody.
- nie rozumiem co się z tobą dzieje. - mówi dalej, pewniej.
- nie wiem o czym mówisz. - udaje głupio.
- to.. ta zapaść... myślałam, że nie żyjesz. A ta ucieczka, czy jak to nazwać, dzisiaj ? - mówi nadal nie spoglądając na mnie - martwię się, kotku. Może powinnyśmy..
- wszystko jest w jak najlepszym porządku. - przerywam jej. - to tylko jednorazowe zdarzenia, nic ważnego.
- nie prawda. Coś się z tobą dzieje, coś złego. Czy.. czy ty coś słyszysz.. jakieś głosy ? - pyta.
- nie. - mówię ostro.
- to dlaczego wczoraj straciłaś przytomność ? - zadaje kolejne pytanie.
- wcale nie straciłam przytomności ! - krzyczę.
- to co to było ? Co wtedy czułaś ? - nie traci spokoju.
- dobro, czułam się świetnie, odpłynęły złe myśli. - nie kłamię.
Nic nie mówi. Widzę, że chce mi pomóc, ale nie wie jak.
Słyszę kroki. Gwałtownie odwracam głowę i widzę trzech ludzi. Od razu rozpoznaję twarze. Fala ciepła rozgrzewa mnie od środka. Wstaję i biegnę do nich. Przytulam Antka i Krystiana, rzucam się na szyję dla Karoliny, dziewczyny Antka.
Karolina była blondynką o bardzo jasnej karnacji. Można, by powiedzieć, że była przezroczysta. Nigdy się nie opalała, zawsze była po prostu biała. Miała też bardzo jasnoniebieskie, wręcz białe oczy. Była szczupła i śliczna. Zawsze była bardzo miła, dla wszystkich, bez wyjątku. Nawet swoim wrogom, których miała mało, lecz byli, była milutka. Nigdy nie powiedziała o nich złego słowa, choć wiedziałam, że ich nienawidzi. Miała 25 lat i studiowała mikrobiologię. Miała na sobie krótkie dżinsowe spodenki i szarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Na szyi widać było szelki od stroju kąpielowego.
- cześć Lilka ! Jednak przyleciałaś ! - zapiszczała głośno nie wypuszczając mnie z objęć.
- tak, tak. Jestem. - cieszyłam się.
Krystian już był na tarasie i rozmawiał z Mają. Antek stał obok Karoliny uśmiechając się od ucha do ucha.
- nie wierzyła mi, jak mówiłem, że jesteś. - powiedział trącając Karolę w biodro.
Wypuściła mnie i stanęła obok swojego chłopaka patrząc na niego pytającym wzrokiem. On kiwną głową twierdząco.
- bo widzisz.. - zaczął - jesteśmy małżeństwem.
- tak ?! - ucieszyłam się. - to super ! Gratuluję !
Uścisnęłam ich obojga z osobna.
- pisaliśmy do ciebie listy, lecz.. - przejęła głos Karolina.
- nie dochodziły, ponieważ od mojego wyjazdu zmieniłam miejsce zamieszkania trzy razy. - powiedziałam spokojnie.
- och.. - westchnęła Karola. - chcieliśmy, żebyś była na weselu, ale nie mieliśmy nawet numeru Adama, miał go tylko Krystian, a on zaczął w tym roku studia w Londynie, jego numeru też nie mieliśmy.
- cóż, trudno. - wyjąkałam, nie wiedziałam co powiedzieć.
W nieuczesanych włosach, w samym staniku i spodenkach czułam się przy nich niezręcznie.
- zaraz wracam, idźcie na taras. - pobiegłam szybko po walizki i zaniosłam je na górę. Wygrzebałam z torby strój kąpielowy oraz miętową leciutką sukienkę na grubszych ramiączkach. Założyłam to szybko i uczesałam włosy zostawiając miękkie fale opinające się na moich plecach. Sięgnęłam jeszcze po czarne balerinki i zeszłam na taras.
Wszyscy siedzieli na kanapie, Maja nadal siedziała na hamaku, bujając się odrobinę. Rozmawiali o życiu w Norwegii. Szybko usiadłam na fotelu i włączyłam się do dyskusji.
- Lilka, masz chłopaka ? - uśmiechną się Kris.
- ma. - odpowiedziała za mnie Maja uśmiechając się szeroko.
- Lilka ? - zapytał znów.
- tak, mam. - odpowiedziałam patrząc się na swoje stopy, czułam że oblewam się rumieńcem.
Wszyscy zamilkli, a potem Karolina powiedziała, że musi iść, i zaprasza nas na ognisko u niej.
- mieszkasz tam gdzie mieszkałaś ? - uśmiechnęłam się do niej.
- tak, nie. Nie, pomieszkujemy teraz z Antkiem w ostatnim domku letniskowym. Idźcie dalej w las i znajdziecie nasz domek.
- zapraszamy. - powiedział Antek na odchodnym. Krystian pomaszerował szybko za nim.
- mili są. - powiedziała Maja, powoli sącząc zimny sok pomarańczowy.
- tak. - przytaknęłam jej. - bardzo ich lubię. Znam Karolinę odkąd pamiętam.
- a ten Krystian ? - zagadnęła uśmiechając się.
- co z nim ? - uniosłam brwi śmiejąc się.
- przystojny jest, ma dziewczynę ? - nadal się uśmiechała.
- nie wiem, raczej nie. - wzruszyłam ramionami.
- a.. on jest stąd ?
- tak, ale studiuje w Londynie. - spojrzałam w górę i zobaczyłam lecącą mewę, była taka wolna, świadoma swojego istnienia.
***
- Lili ! Spóźnimy się ! Choć już ! - wrzeszczała Maja z dołu. Właśnie wybiła godzina dwudziesta, a my przygotowywałyśmy się do wyjścia na ognisko. Założyłam oliwkową spódniczkę sięgającą mi wpół uda i białą bluzeczkę, którą włożyłam w spódnicę. Wyglądało mi to jakoś pustawo, więc do ozdoby włożyłam brązowy pasek. Włosy splotłam w kłosa u boku. Umalowałam się dyskretnie i założyłam czarne balerinki, w których przechodziłam cały dzisiejszy dzień. Zdążyłam już zadzwonić do babci z podziękowaniami za użyczenie nam domku, lecz nie mogła rozmawiać za długo, dowiedziałam się, że jest teraz u mojej ciotki w Nowym Yorku. Potem próbowałam się też dodzwonić się do mojego ojca, lecz nie odbierał. Odpuściłam sobie po trzeciej próbie.
Zeszłam szybko na dół. Maja stała przed lustrem i odwróciła głowę, gdy stałam za nią.
- jak wyglądam ? - zaświergotała.
- cudnie. - pochwaliłam ją i nie skłamałam. Na prawdę wyglądała świetnie. Jej marchewkowe włosy upięła w olbrzymiego koka z tyłu głowy, grzywka jak zawsze ukrywała jej czoło. Nałożyła sukienkę, która u góry była biała w niebieskie poziome paski, a u dołu była sztywna i w tym samym odcieniu niebieskiego co paski. Zakochałam się w tej sukience. Sięgała, tak jak moja, wpół uda. Również założyła identyczne, jak moje, czarne balerinki.
- ty też. - powiedziała z uznaniem patrząc na mnie.
Szłyśmy wolno, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Maja zanudzała mnie już opowiadaniem o Krystianie i o tym jaki to jest przystojny. Na szczęście, w trakcie gdy mówiła o włosach Krisa, zadzwonił mój telefon. Szybko wyjęłam go z mojej brązowej malutkiej listonoszki, przewieszonej przez głowę. Na wyświetlaczu pojawił się numer Kacpra i serce zabiło mi mocniej. Jak najszybciej włączyłam zielony guzik i przyłożyłam sobie słuchawkę do ucha.
- cześć kochanie. - zabrzmiał jego dźwięczny głos. Na policzki wstąpił rumieniec, a serce nie przestawało łomotać.
- cześć. - zaświergotałam.
- jak się czujesz ? Zniosłaś podróż i tak dalej ? - zapytał z troską w głosie.
- teraz czuję się świetnie. Podróż.. - nie wiedziałam co mu powiedzieć, czy skłamać, czy jednak powiedzieć mu o nierozpoznanym ataku. W końcu zdecydowałam się na kłamstwo: - nie było źle, bardzo tłoczno, ale nie najgorzej.
- cieszę się. Bardzo za tobą tęsknię. - przyznał.
- tak, ja też. - właśnie mijaliśmy domek rozwalający się domek z czerwonej cegły, a w oddali widziałam już ostatni domek.
- co robicie ? - spytał.
- idziemy właśnie na ognisko do moich znajomych. - mruknęłam.
- tak ? To świetnie ! - powiedział, w tle usłyszałam łomot i płacz dziecka. - wybacz, to moja siostra. Muszę kończyć, baw się dobrze, zadzwonię jutro. - i tyle co go słyszałam.
Kończąc rozmowę, nic nie mówię Mai. Ona również się nie odzywa. Myślę o tym, czy ktokolwiek w świecie potrafiłby zastąpić mi Kacpra. Czy ktokolwiek potrafiłby równie dobrze powiedzieć mi, że mnie kocha. Sądzę, że nie. To dobrze czy też nie ? Czy powinnam się cieszyć z tego, że tak bardzo jestem w nim zakochana ? Czy to dobrze, że gdy słyszę jego głos serce zaczyna bić mi szybciej ? Dlaczego, gdy o nim myślę widzę jego twarz za mgłą ? Przecież tyle razy studiowałam rysy jego twarzy ? Patrzyłam w jego piękne, czarne wręcz oczy i widziałam w nich odbicie samej siebie. Choć niewyraźne tak bardzo widoczne. Dlaczego w moich wspomnieniach nie mogę sobie przypomnieć wyraźnego wyrazu jego twarzy, choć tak bardzo go znam ? Nie wiem już jak wygląda, nie pamiętam. Nie mogę przypomnieć. Tak bardzo go kocham, chociaż tak słabo znam. Słabo ? Znam go już ponad rok. Czy to jest krótko ? Nie wcale nie. Kocham go, bo tak powinno być. Wmawiam sobie, że jego miłość do mnie nigdy się nie skończy, choć nie mam prawa mieć takiej pewności. Już w tej sekundzie może poznać nową dziewczynę, w której się zakocha bez opamiętania. To wcale nie musiałam być ja. Może tak naprawdę on mnie nie kocha i wciąż okłamuje ? Nikt tego nie wie.
- to tutaj. - mówię mojej przyjaciółce otwierając bramkę. Widzę piękny jednopiętrowy domek. Idziemy kamienną ścieżką. Wchodzimy schodami na werandę, na której roi się od kwiatów. Dzwonię do drzwi i otwiera je Karolina. Przytula nas obie i prowadzi do ogrodu. Malutki salon jest oddzielony od kuchni szklaną ścianką, co dodaje uroku. Tutaj również jest mnóstwo kwiatów. Za stołem zauważam dwoje drzwi. Wychodzimy do ogrodu, gdzie również jest wiele kwiatów, najwięcej jest jednak czerwonych róż. Czuję ten sam słony zapach, co u nas. Tutaj jednak mocniej pachnie sosnami. Na plaży pali się już ognisko, a na około niego siedzi spora grupa ludzi mniej więcej w naszym wieku. Na gitarze gra jakaś dziewczyna i odrazu ją rozpoznaję. To Mirka. Natychmiast do niej podbiegam i przytulamy się. Zapoznaję ją z Mają i przysiadamy się do ogniska. Nigdzie nie widzę ani Antka ani Krystiana. Po chwili podchodzi do nas szatynka średniego wzrostu i przedstawia się.
- jestem Jula. - mówi. Ma wielkie złote oczy i jest bardzo chuda. Wygląda na 22 lata. Potem podchodzi do nas jej chłopak, Michał. Wysoki, wysportowany blondyn, następnie poznajemy jeszcze jego brata bliźniaka - Kamila i jego przyjaciela - Fabiana.
Wreszcie zjawia się Krystian i prosi Maję do tańca. Uśmiecham się do Mai i zaczynam rozmawiać z Fabianem. Jest on bardzo miły. Ma krótkie brązowe włosy i jest bardzo wysoki, ma około dwóch metrów. Mój Kacper jest od niego wyższy tylko o dziesięć centymetrów ale to i tak robi wrażenie.
- jak tam Kacper ? - pyta. Zaskakuje mnie to pytanie.
- skąd go znasz ?
- przyjaźniłem się z nim. - wzrusza ramionami i spogląda na ognisko. Ogień wije się jakby się zdenerwował.
- skąd wiesz, że z nim jestem ? - zapytałam zaciekawiona. Spojrzałam na niego. Nie wiem o czym myślał i to mnie denerwowało.
- każdy to wie. Jesteście już długo. - wzrusza ramionami. - to co, że to Polska, ale w tej mieścince każdy cię zna. Nawet tutaj jest coś takiego jak plotka, kotku. Ludzie to kurwy, nie ważne co powiesz, każdy to będzie wiedział. To nic, że chodzi tu jedynie o twoje szczęście. Jeden drugiemu przekaże informacje z drobnostką dodaną od siebie, a z tego robi się już niezła historia. Nie jedno już o tobie słyszałem. Dużo osób tutaj cie nienawidzi, a większość kocha. Wszyscy dodają coś od siebie.
Nie patrzył na mnie, po prostu bredził coś bez sensu, a gdy zostawił mnie samą zrozumiałam.
Patrzyłam się na nią przez dłuższą chwilę, po czym odwróciłam wzrok. Wyglądała na zakłopotaną, ja natomiast czułam się rozluźniona. Patrząc na kogoś kto czuje ból, choć tylko fizyczny, czułam się lepiej. Nie czułam żadnej odrazy do siebie za to, że czuję się lepiej patrząc jak moja przyjaciółka cierpi.
Kazałam trzymać jej rękę w wodzie, a ja sięgnęłam na półkę z lekami. Wyjęłam tubkę maści na oparzenia. Maja wytarła dłoń z wody krzywiąc się. Wycisnęłam trochę kremu i posmarowałam delikatnie dłoń Mai.
Wyszyłyśmy na taras. Usiadłam na fotelu bujanym, a Maja położyła się na hamaku.
- przyjaźnimy się już rok.. - zaczęła niepewnie patrząc w bezchmurne niebo.
- mhm. - kiwnęłam głową. Zobaczyłam jak dwójka chłopców, tych samych co wcześniej, goni tą samą dziewczynę po plaży śmiejąc się. W końcu łapią ją za nogi i ręce, i niosą do wody. Wypływają z nią trochę dalej, po czym dziewczyna siada jednemu z nich na ramionach, a on skacze. Po trzech skokach zrzuca dziewczynę to wody. Ta śmieje się głośno i wpada do wody.
- nie rozumiem co się z tobą dzieje. - mówi dalej, pewniej.
- nie wiem o czym mówisz. - udaje głupio.
- to.. ta zapaść... myślałam, że nie żyjesz. A ta ucieczka, czy jak to nazwać, dzisiaj ? - mówi nadal nie spoglądając na mnie - martwię się, kotku. Może powinnyśmy..
- wszystko jest w jak najlepszym porządku. - przerywam jej. - to tylko jednorazowe zdarzenia, nic ważnego.
- nie prawda. Coś się z tobą dzieje, coś złego. Czy.. czy ty coś słyszysz.. jakieś głosy ? - pyta.
- nie. - mówię ostro.
- to dlaczego wczoraj straciłaś przytomność ? - zadaje kolejne pytanie.
- wcale nie straciłam przytomności ! - krzyczę.
- to co to było ? Co wtedy czułaś ? - nie traci spokoju.
- dobro, czułam się świetnie, odpłynęły złe myśli. - nie kłamię.
Nic nie mówi. Widzę, że chce mi pomóc, ale nie wie jak.
Słyszę kroki. Gwałtownie odwracam głowę i widzę trzech ludzi. Od razu rozpoznaję twarze. Fala ciepła rozgrzewa mnie od środka. Wstaję i biegnę do nich. Przytulam Antka i Krystiana, rzucam się na szyję dla Karoliny, dziewczyny Antka.
Karolina była blondynką o bardzo jasnej karnacji. Można, by powiedzieć, że była przezroczysta. Nigdy się nie opalała, zawsze była po prostu biała. Miała też bardzo jasnoniebieskie, wręcz białe oczy. Była szczupła i śliczna. Zawsze była bardzo miła, dla wszystkich, bez wyjątku. Nawet swoim wrogom, których miała mało, lecz byli, była milutka. Nigdy nie powiedziała o nich złego słowa, choć wiedziałam, że ich nienawidzi. Miała 25 lat i studiowała mikrobiologię. Miała na sobie krótkie dżinsowe spodenki i szarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Na szyi widać było szelki od stroju kąpielowego.
- cześć Lilka ! Jednak przyleciałaś ! - zapiszczała głośno nie wypuszczając mnie z objęć.
- tak, tak. Jestem. - cieszyłam się.
Krystian już był na tarasie i rozmawiał z Mają. Antek stał obok Karoliny uśmiechając się od ucha do ucha.
- nie wierzyła mi, jak mówiłem, że jesteś. - powiedział trącając Karolę w biodro.
Wypuściła mnie i stanęła obok swojego chłopaka patrząc na niego pytającym wzrokiem. On kiwną głową twierdząco.
- bo widzisz.. - zaczął - jesteśmy małżeństwem.
- tak ?! - ucieszyłam się. - to super ! Gratuluję !
Uścisnęłam ich obojga z osobna.
- pisaliśmy do ciebie listy, lecz.. - przejęła głos Karolina.
- nie dochodziły, ponieważ od mojego wyjazdu zmieniłam miejsce zamieszkania trzy razy. - powiedziałam spokojnie.
- och.. - westchnęła Karola. - chcieliśmy, żebyś była na weselu, ale nie mieliśmy nawet numeru Adama, miał go tylko Krystian, a on zaczął w tym roku studia w Londynie, jego numeru też nie mieliśmy.
- cóż, trudno. - wyjąkałam, nie wiedziałam co powiedzieć.
W nieuczesanych włosach, w samym staniku i spodenkach czułam się przy nich niezręcznie.
- zaraz wracam, idźcie na taras. - pobiegłam szybko po walizki i zaniosłam je na górę. Wygrzebałam z torby strój kąpielowy oraz miętową leciutką sukienkę na grubszych ramiączkach. Założyłam to szybko i uczesałam włosy zostawiając miękkie fale opinające się na moich plecach. Sięgnęłam jeszcze po czarne balerinki i zeszłam na taras.
Wszyscy siedzieli na kanapie, Maja nadal siedziała na hamaku, bujając się odrobinę. Rozmawiali o życiu w Norwegii. Szybko usiadłam na fotelu i włączyłam się do dyskusji.
- Lilka, masz chłopaka ? - uśmiechną się Kris.
- ma. - odpowiedziała za mnie Maja uśmiechając się szeroko.
- Lilka ? - zapytał znów.
- tak, mam. - odpowiedziałam patrząc się na swoje stopy, czułam że oblewam się rumieńcem.
Wszyscy zamilkli, a potem Karolina powiedziała, że musi iść, i zaprasza nas na ognisko u niej.
- mieszkasz tam gdzie mieszkałaś ? - uśmiechnęłam się do niej.
- tak, nie. Nie, pomieszkujemy teraz z Antkiem w ostatnim domku letniskowym. Idźcie dalej w las i znajdziecie nasz domek.
- zapraszamy. - powiedział Antek na odchodnym. Krystian pomaszerował szybko za nim.
- mili są. - powiedziała Maja, powoli sącząc zimny sok pomarańczowy.
- tak. - przytaknęłam jej. - bardzo ich lubię. Znam Karolinę odkąd pamiętam.
- a ten Krystian ? - zagadnęła uśmiechając się.
- co z nim ? - uniosłam brwi śmiejąc się.
- przystojny jest, ma dziewczynę ? - nadal się uśmiechała.
- nie wiem, raczej nie. - wzruszyłam ramionami.
- a.. on jest stąd ?
- tak, ale studiuje w Londynie. - spojrzałam w górę i zobaczyłam lecącą mewę, była taka wolna, świadoma swojego istnienia.
***
- Lili ! Spóźnimy się ! Choć już ! - wrzeszczała Maja z dołu. Właśnie wybiła godzina dwudziesta, a my przygotowywałyśmy się do wyjścia na ognisko. Założyłam oliwkową spódniczkę sięgającą mi wpół uda i białą bluzeczkę, którą włożyłam w spódnicę. Wyglądało mi to jakoś pustawo, więc do ozdoby włożyłam brązowy pasek. Włosy splotłam w kłosa u boku. Umalowałam się dyskretnie i założyłam czarne balerinki, w których przechodziłam cały dzisiejszy dzień. Zdążyłam już zadzwonić do babci z podziękowaniami za użyczenie nam domku, lecz nie mogła rozmawiać za długo, dowiedziałam się, że jest teraz u mojej ciotki w Nowym Yorku. Potem próbowałam się też dodzwonić się do mojego ojca, lecz nie odbierał. Odpuściłam sobie po trzeciej próbie.
Zeszłam szybko na dół. Maja stała przed lustrem i odwróciła głowę, gdy stałam za nią.
- jak wyglądam ? - zaświergotała.
- cudnie. - pochwaliłam ją i nie skłamałam. Na prawdę wyglądała świetnie. Jej marchewkowe włosy upięła w olbrzymiego koka z tyłu głowy, grzywka jak zawsze ukrywała jej czoło. Nałożyła sukienkę, która u góry była biała w niebieskie poziome paski, a u dołu była sztywna i w tym samym odcieniu niebieskiego co paski. Zakochałam się w tej sukience. Sięgała, tak jak moja, wpół uda. Również założyła identyczne, jak moje, czarne balerinki.
- ty też. - powiedziała z uznaniem patrząc na mnie.
Szłyśmy wolno, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Maja zanudzała mnie już opowiadaniem o Krystianie i o tym jaki to jest przystojny. Na szczęście, w trakcie gdy mówiła o włosach Krisa, zadzwonił mój telefon. Szybko wyjęłam go z mojej brązowej malutkiej listonoszki, przewieszonej przez głowę. Na wyświetlaczu pojawił się numer Kacpra i serce zabiło mi mocniej. Jak najszybciej włączyłam zielony guzik i przyłożyłam sobie słuchawkę do ucha.
- cześć kochanie. - zabrzmiał jego dźwięczny głos. Na policzki wstąpił rumieniec, a serce nie przestawało łomotać.
- cześć. - zaświergotałam.
- jak się czujesz ? Zniosłaś podróż i tak dalej ? - zapytał z troską w głosie.
- teraz czuję się świetnie. Podróż.. - nie wiedziałam co mu powiedzieć, czy skłamać, czy jednak powiedzieć mu o nierozpoznanym ataku. W końcu zdecydowałam się na kłamstwo: - nie było źle, bardzo tłoczno, ale nie najgorzej.
- cieszę się. Bardzo za tobą tęsknię. - przyznał.
- tak, ja też. - właśnie mijaliśmy domek rozwalający się domek z czerwonej cegły, a w oddali widziałam już ostatni domek.
- co robicie ? - spytał.
- idziemy właśnie na ognisko do moich znajomych. - mruknęłam.
- tak ? To świetnie ! - powiedział, w tle usłyszałam łomot i płacz dziecka. - wybacz, to moja siostra. Muszę kończyć, baw się dobrze, zadzwonię jutro. - i tyle co go słyszałam.
Kończąc rozmowę, nic nie mówię Mai. Ona również się nie odzywa. Myślę o tym, czy ktokolwiek w świecie potrafiłby zastąpić mi Kacpra. Czy ktokolwiek potrafiłby równie dobrze powiedzieć mi, że mnie kocha. Sądzę, że nie. To dobrze czy też nie ? Czy powinnam się cieszyć z tego, że tak bardzo jestem w nim zakochana ? Czy to dobrze, że gdy słyszę jego głos serce zaczyna bić mi szybciej ? Dlaczego, gdy o nim myślę widzę jego twarz za mgłą ? Przecież tyle razy studiowałam rysy jego twarzy ? Patrzyłam w jego piękne, czarne wręcz oczy i widziałam w nich odbicie samej siebie. Choć niewyraźne tak bardzo widoczne. Dlaczego w moich wspomnieniach nie mogę sobie przypomnieć wyraźnego wyrazu jego twarzy, choć tak bardzo go znam ? Nie wiem już jak wygląda, nie pamiętam. Nie mogę przypomnieć. Tak bardzo go kocham, chociaż tak słabo znam. Słabo ? Znam go już ponad rok. Czy to jest krótko ? Nie wcale nie. Kocham go, bo tak powinno być. Wmawiam sobie, że jego miłość do mnie nigdy się nie skończy, choć nie mam prawa mieć takiej pewności. Już w tej sekundzie może poznać nową dziewczynę, w której się zakocha bez opamiętania. To wcale nie musiałam być ja. Może tak naprawdę on mnie nie kocha i wciąż okłamuje ? Nikt tego nie wie.
- to tutaj. - mówię mojej przyjaciółce otwierając bramkę. Widzę piękny jednopiętrowy domek. Idziemy kamienną ścieżką. Wchodzimy schodami na werandę, na której roi się od kwiatów. Dzwonię do drzwi i otwiera je Karolina. Przytula nas obie i prowadzi do ogrodu. Malutki salon jest oddzielony od kuchni szklaną ścianką, co dodaje uroku. Tutaj również jest mnóstwo kwiatów. Za stołem zauważam dwoje drzwi. Wychodzimy do ogrodu, gdzie również jest wiele kwiatów, najwięcej jest jednak czerwonych róż. Czuję ten sam słony zapach, co u nas. Tutaj jednak mocniej pachnie sosnami. Na plaży pali się już ognisko, a na około niego siedzi spora grupa ludzi mniej więcej w naszym wieku. Na gitarze gra jakaś dziewczyna i odrazu ją rozpoznaję. To Mirka. Natychmiast do niej podbiegam i przytulamy się. Zapoznaję ją z Mają i przysiadamy się do ogniska. Nigdzie nie widzę ani Antka ani Krystiana. Po chwili podchodzi do nas szatynka średniego wzrostu i przedstawia się.
- jestem Jula. - mówi. Ma wielkie złote oczy i jest bardzo chuda. Wygląda na 22 lata. Potem podchodzi do nas jej chłopak, Michał. Wysoki, wysportowany blondyn, następnie poznajemy jeszcze jego brata bliźniaka - Kamila i jego przyjaciela - Fabiana.
Wreszcie zjawia się Krystian i prosi Maję do tańca. Uśmiecham się do Mai i zaczynam rozmawiać z Fabianem. Jest on bardzo miły. Ma krótkie brązowe włosy i jest bardzo wysoki, ma około dwóch metrów. Mój Kacper jest od niego wyższy tylko o dziesięć centymetrów ale to i tak robi wrażenie.
- jak tam Kacper ? - pyta. Zaskakuje mnie to pytanie.
- skąd go znasz ?
- przyjaźniłem się z nim. - wzrusza ramionami i spogląda na ognisko. Ogień wije się jakby się zdenerwował.
- skąd wiesz, że z nim jestem ? - zapytałam zaciekawiona. Spojrzałam na niego. Nie wiem o czym myślał i to mnie denerwowało.
- każdy to wie. Jesteście już długo. - wzrusza ramionami. - to co, że to Polska, ale w tej mieścince każdy cię zna. Nawet tutaj jest coś takiego jak plotka, kotku. Ludzie to kurwy, nie ważne co powiesz, każdy to będzie wiedział. To nic, że chodzi tu jedynie o twoje szczęście. Jeden drugiemu przekaże informacje z drobnostką dodaną od siebie, a z tego robi się już niezła historia. Nie jedno już o tobie słyszałem. Dużo osób tutaj cie nienawidzi, a większość kocha. Wszyscy dodają coś od siebie.
Nie patrzył na mnie, po prostu bredził coś bez sensu, a gdy zostawił mnie samą zrozumiałam.
Cóż powiedzieć
OdpowiedzUsuńRozdział długiii
Fajnie się czytało
Dużo opisywałaś i to mi się podobało najbardziej
I wgl ta akcja : Lilka .. masz chłopaka xd
hahah zwaliła mnie :) Ale to było takie Awww
Pozdrawiam i życzę weny :)
Hmm wydawało mi się,że już to komentowałam. Jednak jak widać miałam zamiar ale tego nie zrobiłam. Przepraszam Cię bardzo :)
OdpowiedzUsuńRozdział super, taki długi i opisany.
Serdecznie zapraszam Cię do mnie na kolejny rozdział po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
Pozdrawiam :)
Świetny rozdziała, bardzo mi się podoba masz talent do pisania.
OdpowiedzUsuńDługi rozdział, przyjemnie się go czytało.
Zapraszam do mnie na opowiadanie : http://chatty-blogg.blogspot.com/
Ooo boskie! Twój styl pisania jest mega!
OdpowiedzUsuńUwielbiam długie opowiadania z wciągającymi opisami :)
Jak dla mnie perfect! :**
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com