piątek, 27 września 2013

Rozdział II.

Cześć kochani. :* 

Chciałabym zachęcić was do dodawania komentarzy. Nawet z anonima. Jest mi bardzo przyjemnie czytając je, wiem wtedy, że ktoś czyta mojego bloga. Do następnego rozdziału ! <3 

 

Biegnąc przez pusty korytarz lasu  traciłam poczucie czasu. Choć odliczałam sekundy zawsze gubiłam się przy 59 i wtedy zaczynałam od początku. Biegłam dalej.  Serce waliło mi jak oszalałe, dławiłam się łzami, które ciurkiem spływały mi po policzkach. W końcu, z wycieńczenia upadłam na zimną ziemię. Była pokryta lodem. Czymś w rodzaju mnie. 

- Lilka ! - usłyszałam głos Adama, który wyrwał mnie ze snu. Pukanie do drzwi rozrywało mi uszy.  - mogę wejść ? 
- ychym.. tak, jasne. - wyrwana ze snu nie mogłam się pozbierać. Usiadłam na łóżku, ocierając zaspane oczy próbowałam się uspokoić. Adam wszedł do pokoju i skrzywił się na mój widok. 
- mała, mogłabyś doprowadzić się do porządku. Właśnie dzwonił do mnie Sebastian, bo ty nie odbierałaś, i mówił, że zaraz będą tutaj wszyscy. 
  Gdy, rok temu, poszłam z nimi na ten klif zaczęłam się z nimi trzymać. Teraz jest to już przyjaźń. Zaczęłam lubić Kacpra, nie widzę w nim jeszcze przyjaciela, ale powoli się do niego przyzwyczajam. Jest miły i sympatyczny. Jak gdzieś idziemy, czy po prostu się spotykamy całą grupą zawsze jest z nami. Mówi bardzo dużo, ale jednak jest w nim coś tajemniczego, coś co mnie do niego ciągnie i odpycha zarazem.
Wstałam szybko z łóżka i pognałam do mojej łazienki. Zrzuciłam z siebie piżamę, czyli potężną bluzkę i majtki, i wbiegłam pod prysznic. Umyłam się, uczesałam i lekko się pomalowałam. Obwiązałam się ręcznikiem i wyszłam z łazienki. Podreptałam do drzwi naprzeciwko, gdzie mieściła się moja garderoba. Odszukałam bordowe rurki i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Podeszłam do szafki na bieliznę i wyjęłam z niej biały stanik i majtki. 
Przeszłam do przebieralni gdzie wszystko na siebie założyłam i przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam dobrze. Włosy delikatnie opinały się na klatce piersiowej, lekkie loczki spływały wzdłuż pociągłej twarzy. Delikatny makijaż tylko podkreślał detale mojej urody. 
Wyszłam z przebieralni i z półki na buty wybrałam dość wysokie kremowe koturny. 
Zeszłam na dół i od razu popędziłam do kuchni. Włożyłam do tostera dwie kromki chleba, a do czajnika wlałam wody, by zrobić sobie kawę. Z szafki wyjęłam mój ulubiony kubek i wsypałam tam dwie łyżki kawy rozpuszczalnej, poczekałam aż czajnik wyda charakterystyczny dźwięk i wtedy wlałam wodę. Toster zrobił "pip" i grzanki wyskoczyły. Z szafki na górze wyjęłam biały talerzyk, a z lodówki dżem malinowy. Posmarowałam nim dwie grzanki, po czym przeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść. Grzanki przyjemnie chrupały przy każdym kęsie, a kawa była w sam raz. 
- a dla mnie to kawy nie mogłaś zaparzyć ? - spytał Adam wchodząc do salonu. 
- trzeba było poprosić. - zaśmiałam się i teatralnie popiłam łyk z kubka. 
- ha ha. - zaśmiał się równie teatralnie. - bardzo śmieszne młoda damo. A teraz będę dobrym bratem i zapytam czy pani nie będzie zła, gdy nie wrócę na noc do domu ? 
- a gdzie idziesz ? - przestałam się już bawić i zmieniłam zachowanie na normalne. 
- a czy to ma jakieś znaczenie ? - on też zmienił głos na swój. Włączył czajnik i wyją kubek z szafki, również wsypał dwie łyżeczki kawy i popatrzył prosto na mnie. 
- ma, chcę wiedzieć co robi mój brat po nocach, w końcu miałam się tobą opiekować. - uśmiechnęłam się sarkastycznie. 
- jeśli to dla ciebie takie ważne.. - westchnął. - jest impreza u mojego kumpla. - zaśmiał się. Nalał wody do kubka i usiadł na przeciwko mnie. 
- a już myślałam, że to coś poważnego. - zachichotałam i wzięłam kolejny łyk kawy. 
- a ty co dziś zamierzasz robić ? Jest sobota. 
- idziemy dzisiaj cała ekipą do Mertyni. - był to klub dyskotekowy do którego chodziliśmy. - pobawimy się trochę i potem wszyscy zwłuczymy się do mnie. A dzień zamierzamy spędzić na klifie, zapewne.
- tylko nie pij za dużo. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia. Pamiętaj, że za trzy dni jedziesz do babci. - pouczył mnie. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i odniosłam naczynia do kuchni. Wstawiłam je do zmywarki i otworzyłam drzwi. 
- NIESPODZIANKA ! - wrzasnęli wszyscy. 
- jaka niespodzianka ? Wiedziałam, że przyjdziecie. - śmiałam się. - dzwoniliście do Adama, proszę cię, Seba. Wchodźcie. 
Wszyscy weszli i się z nimi przywitałam. Zauważyłam, że Kacper jest jakiś spięty. 
- hej. - powiedział Adam. 
- cześć. - odpowiedzieli chórem. 
- ja lecę. Lilka, pilnuj się. - pouczył mnie znów i wyszedł. - możesz zabrać kogoś, ja przecież nie jadę, jest miejsce.

- ślicznie dziś wyglądasz, kotek. - powiedział Mati, by choć trochę rozweselić Kacpra, też zauważył, że coś się z nim dzieje.
- zamknij się. - burkną.
Siedzieliśmy w moim salonie już od około godziny. Gadali, śmiali się. Nie zwracali uwagi na Kacpra, na mnie również. Czułam się okropnie. Patrząc na smutnego Kacpra to tak jakbym umierała.Chociaż siedziałam obok niego nie spojrzał się na mnie ani razu. Patrzył na dywan pustym wzrokiem, zamknięty w swoim świecie myślał o czymś co nie było dane poznania dla mnie.  Opuszkami palców dotknęłam jego dłoni. Wzdrygnął się i spojrzał na mnie karcącym wzrokiem. W głębi jego ciemnych oczu zauważyłam rozpacz. "Pomóż", krzyczał.
Złapał mnie za rękę odrobinę za mocno.
- choć ze mną. - szepnął mi na ucho.
Wstał i pociągnął mnie za sobą.
Szliśmy w milczeniu aż do lasu. Wtedy wskoczyłam mu na plecy. On szedł. Nadal nic nie mówił.
byliśmy na klifie. Puścił mnie tuż nad przepaścią. Odwróciłam się. Ciemna ściana lasu kołysała się spokojnie wraz z wiatrem. Niedaleko  była postawiona stara ławka, a parę kroków od niej miejsce na ognisko. Słońce przysłoniła ciemna chmura. Zagrzmiało, spadł deszcz. Kacper zdjął ubrania i rzucił na ziemię, postąpiłam tak samo. Wzięłam rozpęd i skoczyłam.
- Lilka ! Nie ! Nie tutaj ! - krzyczał za mną ale nie słuchałam. Po chwili uderzyłam ciałem o lodowatą wodę. Wynurzyłam się i zobaczyłam Kacpra w locie. Po chwili już był obok mnie.
- chciałem ci coś powiedzieć. - opuszkami palców dotknął mojej twarzy. Przypłynął jeszcze bliżej mnie. Ustami lekko musnął moją  dolną wargę. Znieruchomiałam. Pocałował znów, tym razem mocniej, bardziej namiętnie.


                                                                ***

Siedząc w pokoju Mai, piłam herbatę i słuchałam jej. Nie poszłyśmy do klubu, po prostu nie miałam ochoty, a ona została ze mną.
- Kacper był dzisiaj jakiś inny. Co robiliście jak cię zabrał ? - zapytała odstawiając swój kubek i usiadła koło mnie.
- nic takiego. - skłamałam.
- powiedz. Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. - uśmiechnęła się.
- pocałował mnie. - wyrzuciłam z siebie.
Wstałam z białej skórzanej kanapy i podeszłam do wysokiego okna. Spojrzałam na ciemne niebo, nie było widać żadnych gwiazd. Popatrzyłam na las, ledwo było go widać kolorem dopasowywał się do nieba. W oddali szumiało morze. Nie widziałam, ale wiedziałam, że tam jest.
Maja milczała, patrzyła w dół.
Miała piękny pokój. W końcu stało olbrzymie łoże z baldachimem, obok niego były drzwi do garderoby i łazienki. Na środku pokoju stała kanapa i stolik.
- chciałaś tego ? - odezwała się w końcu.
- nie, nie wiem, nie. - wydukałam.
- on cie kocha, mówił mi to.. ale wtedy był pijany, nie sądziłam, że mówi prawdę.



                                                       




piątek, 20 września 2013

Rozdział I.

Czeeeść wszystkim. :* Przepraszam, że tak długo nie dałam pierwszego rozdziału. Ale już daję. ^.^ Mam nadzieję, że wam się spodoba, zostawiajcie opinię w komentarzach. Dziękuję i do kolejnego rozdziału. :* 

 

 

Szkoła. Każdy musi przez to przejść. W moim wypadku był to bezkresnie ciężki proces. Nigdy nie miałam znajomych. Nie potrafiłam zawierać znajomości. Jeszcze ta wyprowadzka z Polski tutaj, do Norwegii pogorszyła sprawę. Tutaj nie miałam w ogóle znajomych, nie znałam kompletnie nikogo przez dwa lata, nie potrafiłam się otworzyć, nie potrafiłam z nikim rozmawiać. A może po prostu nie chciałam ? Nie wiem. Dzisiaj pierwszy dzień liceum coś musi się wydarzyć. Coś nowego. 
- Cześć. Mogę tutaj usiąść ? - trzecia lekcja, chemia. Jakaś ruda dziewczyna prosi o miejsce obok. 
- jasne, siadaj. - odpowiadam. 
- jestem Majka. - dziewczyna podaje mi rękę. Ma mocny uścisk i przepiękny uśmiech. Od razu rozpoznaję, że jej włosy są farbowane. Ma czystą, jasną cerę, zielonkawe oczy i marchewkowe włosy splecione w warkocz u boku. Jest ubrana w niebieskie, obcisłe spodnie, żółtą bluzkę i czarny sweterek. 
- Lilka. Miło mi. - uśmiecham się. Dziewczyna siada i próbuje skupić się na lekcji. 
- idziesz na imprezę do Chiyo ? - pyta. 
- nie, pewnie nie. - nie lubię jej. Wstrętna, śliczna japonka, okręcająca sobie wszystkich ludzi wokół palca. Bogata ćpunka, chodząca do prywatnej szkoły. Jeszcze bardziej nie lubiłam jej chłopaka - Kacpra. Był chamski, niemiły, przebiegły. Wiedział co robić, by być przywódcą. Kapitan drużyny koszykarskiej. Przystojny, wysportowany. Istny cud. Nie wiem czy ćpał. Mnie to nie obchodziło. Jego życie, jego problem. Byli razem, choć każdy wiedział, że Chiyo go zdradza. Nie wiem w ogóle po co z nią jest.
- dlaczego ? Choć, będzie fajnie. Chiyo to snobka ale robi naprawdę fajne imprezy. - zachęcała mnie.
- nie mam z kim. - przyznałam się. 
- ze mną. - uśmiechnęła się. - z Leną i jej chłopakiem Sebastianem, no i jeszcze z paroma innymi chłopakami. Na pewno będą chcieli, żebyś była.
- hym.. jasne. - zgodziłam się.
- będzie świetnie. O dwudziestej u mnie w domu. Do Chiyo zawiezie nas Seba. Mieszkam dwie przecznice od szkoły. Ostatni dom po lewej. 


                                                          ***

- Adam ! - wrzeszczę do mojego brata. Stoję w mojej olbrzymiej garderobie szukając czegoś na imprezę. 
Słyszę jak Adam wbiega po schodach i zaraz jest w moim pokoju i już stamtąd pyta: 
- co jest ? 
Wchodzi do pokoju i staje przy mnie. 
- pomóż mi, nie wiem w co się ubrać. - mój brat ma świetny gust. 
- idziesz do Chiyo ? - spytał oniemiały. 
- poznałam taką Maję.. zaprosiła mnie, idę z jej znajomymi. - odpowiadam. 
- to świetnie. Czekaj.. - podszedł do wieszaków naprzeciwko. 
- może to ? - zdjął z wieszaka białą sukienkę, którą kupiłam w te wakacje u taty. 
Moja mama zmarła w wypadku samochodowym gdy miałam trzynaście lat, czyli cztery lata wcześniej. Mój ojciec wyprowadził się dwa lata po jej śmierci, jak tylko Adam stał się pełnoletni. Nigdy mu tego nie wybaczę. Strupy, które pozostały ze śmierci mamy, otworzyły się na nowo, krwawiąc jeszcze mocniej. Z Norwegii, dokąd nas zabrał po jej śmierci, wyprowadził się do Stambułu. Nie pytał nawet czy chcemy jechać wraz z nim. Z dnia na dzień po prostu wyjechał zostawiając nas samych. Co miesiąc przysyła nam pieniądze, o wiele za dużo niż nam potrzeba. Właśnie dlatego mam tak dużo ubrań, butów i fantastycznych mebli. Ożenił się tam, ma z nią dziecko, lecz wychowują trójkę, bo Abla nie zostawiła swoich dzieci. 
- tak, śliczna jest. - poszłam do przebieralni i szybko ją założyłam. Była cała biała, u dołu miała koronkę sięgała mi wpół uda i była bez ramiączek. 
- śliczna. Ale troszkę pusto. - skomentował. Poszedł do szafy i wyją z niej krótką, dżinsową bluzę. Zarzuciłam ją na siebie, wyglądałam dobrze. - trzymaj jeszcze to - zapiął mi na szyi srebrny naszyjnik z napisem "forever". 
Podeszłam do prawej ściany garderoby, która była cała zapełniona butami. W końcu zdecydowałam się na zwykłe czarne szpilki na platformie. Pokazałam je dla Adama na co on kiwnął głową. 
- rozpuść włosy, będą wspaniałe loki. Nie maluj się zbyt mocno, bo wyjdziesz na plastik, jesteś piękna. - i wyszedł. 
- dziękuję ! - krzyczę za nim. 
Podbiegłam do lustra, rozpuściłam włosy i faktycznie skręciły i się loki z tyłu. Moje blond włosy sięgały mi wpół pleców. Spryskałam je lekko lakierem, nałożyłam szpilki i wyszłam. 
Okazało się, że Maja mieszka cztery domy dalej ode mnie, a mimo tego nigdy jej nie poznałam. Zapukałam do drzwi. Otworzyła je starsza kobieta w fartuszku, była niska i tłuściutka, uśmiechała się miło. 
- dzień dobry, jestem Lilka. Mogę wejść ? - pytam. 
- pani Maja już schodzi. Zaprowadzę panią do salonu, tam pani zaczeka. Jestem gosposią państwa Grzędzińskich. - przedstawiła się. 
Poszłam za gosposią przez piękny hol. Roiło się tutaj od zdjęć i różnego rodzaju pamiątek. Wielkimi drzwiami weszłam do olbrzymiego salonu. Pod dużym obrazem całej rodziny, czyli  rodziców i Mai, palił się kominek. Zastanawiając się po co się w ogóle pali usiadłam na jednej ze skórzanych kanap i czekałam na Maję. Zeszła po pięciu minutach. Włosy spięła u góry w potężny kok. Miała na sobie obcisłą czerwoną sukienkę z trzy czwartymi rękawami, podobnie jak moja sięgała jej do półowy uda. Umalowała się podobnie jak ja. 
- pięknie wyglądasz. - pochwaliła mnie. - zaraz przyjdzie Lena z Sebastianem. 
Jak na zawołanie, w oddali zabrzmiał dzwonek do drzwi. Zaraz potem do pokoju weszła blondynka o wielkich szarych oczach, a za nią wysoki przystojny chłopak. 
- cześć. - przywitała się Maja, ucałowała Lenę w policzek, z Sebastianem postąpiła podobnie. - to jest Lilka. - wskazała na mnie. 
- Lena. - podeszła do mnie dziewczyna i uścisnęła. 
- Sebastian. - podał mi rękę i ucałował w policzek. Uśmiechnął się. 
- idziemy ? - zachęciła Maja. 
- poczekaj, chłopaki za chwilę tu będą. - odezwał się Seba. 
- kto ? - zdziwiła się Maja. 
- Kacper, Damian, Mateusz, Kuba. - odpowiedziała Lena odrywając się na chwilę od telefonu. 
- ahh.. - westchnęła Maja. - no cóż, poczekamy. 
Podeszła do baryku i, co dziwne, wyjęła czekoladki. Postawiła je na stoliku obok kanapy i usiadła. Wszyscy poszli w jej ślady. 
- skąd jesteś ? - zapytała mnie Lena. - musisz być polką, skoro należysz do polskiej szkoły. 
- tak, jestem polką. Mieszkam tutaj od dwóch lat, lecz wcześniej chodziłam do norweskiej szkoły, dopiero w tym roku postanowiłam przenieść się do polskiej szkoły. 
- nieźle.. to dobrze, poznałaś nas. - zaśmieliśmy się. Do pokoju weszło trzech chłopaków. Od razu rozpoznałam jednego z nich. Miał kruczoczarne włosy, ciemną karnację i był najwyższy - Kacper. 
- cześć wszyscy. - powiedzieli. 
- hej. To jest Lilka. - wskazała na mnie Maja. 
Podeszli do mnie uśmiechnęli się. 
- Damian jestem. - przytulił mnie. 
- Kuba. Miło. - postąpił podobnie jak swój poprzednik. 
- Mateusz. - również mnie przytulił. 
- Kacper, piękna. - ucałował mnie w policzek i posłał łobuzerski uśmiech, usiadł obok mnie. Aż obleciały mnie ciarki, nienawidziłam go, choć nigdy z nim nie rozmawiałam.. ale ze mnie idiotka. Na początku należy poznać człowieka, a ja jedynie na niego patrzyłam. 
- nie idę do Chiyo. - powiedział Kacper. Siedział za blisko mnie. 
- co ? Czemu ? - zapytała Maja przeżuwając czekoladkę. 
- to idiotka, zdradziła mnie. - burknął. 
- jak ty nie idziesz to my również. - wzruszyła Lena, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. 
- nie, idźcie. Będzie super. - odrzekł. 
- chodźmy na klif. - zabrał głos Seba. - posiedzimy tam trochę, poskaczemy. 
- dobry pomysł. - kiwnęliśmy głowami. 
- Lili ? - zagadnął Mateusz. 
- co tam ? - spytałam. 
- pójdziesz ? 
- nie chcę wam przeszkadzać. - mruknęłam. - już pójdę. - powoli wstałam uwalniając się od ciepła Kapra. 
- ale my chcemy, żebyś poszła. - złapał mnie za rękę Kacper i pociągnął w dół, żebym usiadła. 
- właśnie, choć. - uśmiechnął się Damian. 
- każdy z nas skacze, a ty już jesteś jedną z nas, chcemy cię. - odezwał się Kuba. 
- jesteś siostrą Adama, musisz być z nami. - powiedział Mateusz. 
- kotek, nie daj się namawiać. - zaśmiała się Maja. 
- popieram. - uśmiechnęła się Lena podnosząc rękę w górę. 
- no dobrze. - zaśmiałam się. 
- super ! - w przypływie emocji Mateusz  pocałował mnie w policzek. 
- no ej, ona jest moja ! - śmiał się Kacper. 
Zdziwiłam się. Kacper jest bardzo miły, śmieszny i w ogóle. Spodobał mi się. 
Wyszliśmy i kierowaliśmy się do pobliskiego lasu. Co raz bardziej żałowałam, że nałożyłam tak wysokie szpilki. Weszliśmy w drzewa i szliśmy do przodu. Weszliśmy na jakąś polankę. Ledwo już szłam, dziewczyny również. 
- wziąć cię na barana ? - zapytał Kacper. 
- mógłbyś ? - uśmiechnęłam się uroczo. 
- wskakuj. - trochę dziwnie było mi wskoczyć na niego w sukience ale nie miałam innego wyjścia. 
W pół godziny marszu byliśmy już na klifie. 
Kacper mnie puścił. 
- co będę z tego miał ? - posłał mi łobuzerski uśmiech. 
- no nie wiem.. - zaszczebiotałam. 
- buzi ? - dalej się szczerzył. 
Schylił się, a ja chciałam mu dać buziaka w policzek, lecz odwrócił głowę i pocałowałam go w usta. 
- oszuście ! - zaśmiałam się. 
- jestem przebiegły. - śmiał się. 
- Kacper ! Tylko rozstałeś się z Chiyo, a już flirtujesz z Lili ! - zaśmiała się Lena znad klifu, wszyscy szykowali się do skoku. 
- skończyłem z Chiyo dwa tygodnie temu. - burkną. 

Podeszliśmy do klifu. Spojrzałam w dół. Fale przypływały i odbijały się spokojnie od skał. Jednak woda była bardzo nisko. Wszyscy już pozdejmowali ciuchy, stali w samej bieliźnie nad klifem. Poszliśmy z Kacprem w ich ślady. 
- to na pewno bezpieczne ? - spytałam co raz bardziej przerażona. 
- na pewno, wszyscy skakaliśmy. - odparł Mateusz. 
Kacper złapał mnie za rękę i pociągnął do przodu. 
- raz.. dwa.. trzy.. już ! - i skoczyłam. 
Poczułam, że latam. Cudowne uczucie. I za parę chwil uderzyłam stopami o wodę. Poczułam zimno, a potem szybko wypłynęłam na powierzchnię. Popłynęłam za wszystkimi do brzegu.




czwartek, 12 września 2013

Prolog.

"Tak bardzo boję się stracić to co kocham, że nie chcę kochać niczego." - Jonathan Safran Foer. 

 

Na palcach weszła do pokoju na górze. Usiadła cicho na łóżku. Siedział po turecku plecami do niej. Jego piękne czarne włosy były potargane, bluzka pomięta, a plecy zgarbione. Usłyszała trzask strzykawki, już wiedziała co robi jej chłopak, on wiedział, że ją rani.
- och. - wyrwało jej się.
Usłyszał to, powiedziała o ton za głośno. Przestraszyła się, bała się go. Odwrócił szybko głowę. Strzykawka wypadła mu z palców, chociaż nie skończył. Nie potrzebował już tego - dzięki niej.
Na twarzy malowało mu się przerażenie. Miał zaczerwienione od płaczu oczy. Był pewny, że ją stracił.
Wstał szybko, podbiegł do niej, lecz było już za późno. Atak oswobodził ją z bólu. Patrzyła prosto przed siebie. Spojrzenie miała ślepe, błędne. Dłonie zimne. Oddychała spokojnie, tak cicho, że trzeba było się przysłuchać czy w ogóle to robi. Spokojnym ruchem dotknął opuszkami palców jej policzka.
- kocham cię. - wyszeptał. - jesteś moim aniołem, moim życiem, moją siłą, moją nadzieją na lepszą przyszłość.
Drugą dłonią pogładził jej okrągły brzuszek. Poczuł lekkie kopnięcie, poczuł stopkę swojego dziecka. Serce mu zamarło,. a potem zabiło jak młot. Ciepły dreszcz radości przeszył go całego. Uśmiechnął się do siebie.
Lilka zamknęła oczy. Ocknęła się. Oparła głowę o Kacpra i odetchnęła. Dotknęła dłonią swojego brzucha. Nic nie poczuła ale wiedziała, że ono tam jest.
On musnął czubek jej głowy.
- kocham cię całą i za wszystko. - powiedział cicho i pocałował ją mocno w usta.





Podoba wam się prolog ? Jeśli tak zapraszam do przeczytania historii Lilki i Kacpra. Postaram się aby była jak najciekawsza. :) Jest to zapowiedź wszystkiego, pierwszy rozdział będzie z samego początku ich znajomości, więc się nie pogubcie. :D